09-05-2007
zmień rozmiar tekstu
A+ A-
Jak wynika z doniesień Super Expressu, pracownicy domu pomocy społecznej we Włościborzu nie spostrzegli, że jeden z ich podopiecznych ma złamaną nogę i zmuszali go do chodzenia. Wycieńczony staruszek ostatecznie znalazł się w szpitalu, ale jego stan był bardzo ciężki i nie lekarzom nie udało się utrzymać go przy życiu.
Leon Miszkiel zamieszkał w domu pomocy społecznej dwa lata temu. Rodzina dowiedziała się o jego złym stanie zdrowia 7- go kwietnia, dwa tygodnie wcześniej zaś, podczas wizyty bliskich, wydawał się cieszyć dobrym samopoczuciem.
Zięć pana Leona wspomina, że feralnego dnia teść wyglądał bardzo źle, rodzina zażądała odwiezienie pacjenta do szpitala, ale personel nie zgodził się. Lekarz twierdził, że chory był badany przez chirurga i prześwietlenie wykluczyło złamanie nogi. Ostatecznie obiecano córce skierowanie podopiecznego do szpitala.
Jednakże, personel ośrodka wezwał karetkę trzy dni później, a w między czasie zmuszano pacjenta do chodzenia.
„Pacjent trafił do nas w stanie bardzo ciężkim. Krzyczał, ze strachem reagował na lekarzy. Wykryliśmy u niego złamanie z przemieszczeniem szyjki kości udowej. Pacjenta skierowano do nas z podejrzeniem zapalenia płuc. Nie było słowa o złamaniu. Wykryliśmy je sami”, mówi Maria Leszczyńska ze szpitala w Kołobrzegu.
Nie można było przeprowadzić operacji ze względu na bardzo ciężki stan pacjenta. Chory zmarł.
Dyrektor DPS we Włościborzu twierdzi, że jego pracownicy postępowali zgodnie z regulaminem. Lekarz tego ośrodka zaś mówi, że badał pacjenta codziennie, nie rozpoznał jednak złamania nogi, nie miał sprzętu umożliwiającego badanie.
Poproszony o komentarz do zaistniałej sytuacji starosta, Artur Mackiewicz, powiedział: „DPS-y są kontrolowane przez różne instytucje państwowe: policję, straż pożarną, inspekcję pracy, izbę lekarską itp... Powołuje i odwołuje dyrektora takiej placówki starosta. Swój nadzór realizuję poprzez Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie. Po ostatniej kontroli PCPR-u w związku ze sprawą pana Miszkiela nie przekazano mi żadnych uwag. Czekam jednak na rezultat prokuratorskiego śledztwa. Jeśli zarzuty wobec DPS-u we Włościborzu się potwierdzą, to obiecuję, że nie będzie litości. Polecą głowy.”